Zapraszamy Cię do przeczytania fascynującego wywiadu, który skupia się na jednym z najważniejszych problemów naszych czasów- kryzysie wodnym. Z Szymonem Opryszkiem porozmawialiśmy na temat tego, jak niedobór wody wpływa na lokalne społeczności, może być przyczyną konfliktów zbrojnych oraz jak ważna jest edukacja w tym zakresie.

„Gdy inwestujemy w walkę ze zmianami klimatu, inwestujemy w nasze własne bezpieczeństwo.” – to wypowiedź Federica Mogherini z 22 czerwca 2018–  czy zgadzasz się z tym stwierdzeniem? Czy jest ono aktualne?
Oczywiście. Przez długi czas uciekaliśmy przed kwestiami klimatycznymi i czas zrozumieć, że przyszłość się już dzieje. Zmiany klimatu już są powodem konfliktów, migracji klimatycznych i podziałów społecznych – musimy się nauczyć żyć w nowym świecie – pełnym ekstremów pogodowych, które będą coraz bardziej intensywne i będą wpływały na sytuację społeczno-gospodarczą.

W jakim stopniu Twoim zdaniem kryzys klimatyczny wpływa na zaostrzanie konfliktów zbrojnych i powstawanie nowych, tak lokalnych, jak i globalnych?
W mojej książce „Woda. Historia pewnego porwania” skupiam się na wodnych aspektach konfliktów – woda od wieków była przyczyną i narzędziem w złożonych relacjach między sąsiednimi krajami. Pacific Institute badawczy think tank działający na rzecz ochrony środowiska, rozwoju gospodarczego i równości społecznej prowadzi nawet specjalny rejestr wodnych konfliktów na świecie i on wciąż puchnie.

Wystarczy wspomnieć, że słowo „rywal” pochodzi od łacińskiego „rivalis”, oznacza osobę, która mieszka po drugiej stronie strumienia. Szacuje się, że w 2050 roku ponad dwa miliardy ludzi na całym świecie będzie żyło w dorzeczach rzek, w których już teraz występuje niedobór wody. Dlatego wielu dziennikarzy, ekspertów snuje apokaliptyczne wizje o wojnach wodnych. Swego czasu nawet Kofi Annan, ówczesny sekretarz generalny ONZ mówił: „Ostra konkurencja o słodką wodę może stać się w przyszłości źródłem konfliktów i wojen” – przepowiadał w 2001 roku.

Mamy przykłady z całego świata: Egipt i Etiopia zaostrzyły swoją agresywną postawę i retorykę w związku z budową przez Etiopię Wielkiej Etiopskiej Tamy Renesansowej w górnym biegu Błękitnego Nilu. Indie w dalszym ciągu budują nowe zapory, które Pakistan uważa za zagrożenie dla swoich „interesów wodnych”, a tym samym dla bezpieczeństwa narodowego. Turcja odwraca biegi Tygrysu i Eufratu oraz zwiększa niedobory wody w Iraku i Syrii, a woda morska z południowej Zatoki Perskiej infiltruje kanały i strumienie, wywierając niszczycielski wpływ na rolnictwo w tych państwach.

Zarazem jednak na świecie jest ponad dwieście sześćdziesiąt międzynarodowych dorzeczy, które tworzą lub przekraczają granice między narodami, zajmują one około czterdzieści osiem procent powierzchni lądowej Ziemi, zamieszkuje je niemal połowa światowej populacji. Wierzę, że woda może być też narzędziem do pokojowego dialogu – jeśli nie będziemy traktowali jej jako surowca, ale zasób, który przynależy się każdemu człowiekowi, bez względu, po której stronie granicy się znajduje.

Często w wywiadach mówisz o kryzysie wodnym jako o współczesnej gorączce złota. Kto Twoim zdaniem obecnie w największym stopniu doświadcza tego, a jakie społeczności obszary, czeka to w najbliższym czasie?
Jeśli mówię o nowych gorączkach świata, to mam na myśli np. gorączkę awokado w Meksyki, soi w Argentynie, litu w Chile czy plantacje bawełny w Azji – wszystkie potrzebują wiele ogromnych zasobów wody, z których często nie mogą korzystać normalni ludzie – zwykle przegrywają z potrzebami chłonnego rolnictwa wielkopowierzchniowego i przemysłu. Dziś możemy wskazać kraje najbardziej zagrożone stresem wodnym: choćby Chile, Izrael czy RPA. W tym ostatnim kraju, a dokładnie w mieście Kapsztad w 2018 roku doszło do ogłoszenia „Dnia Zero”, czyli symbolicznego dnia, gdy w kranach miało braknąć wody.

Jednak zagrożeni jesteśmy wszyscy – jeśli spojrzymy na mapy pogodowe, zmieniające się natężenie opadów suszę rolniczą to nawet w Polsce jesteśmy w stanie wskazać regiony, które ucierpią jako pierwsze. Jako kraje Zachodu powinniśmy zintensyfikować działania na rzecz klimatu, bo to my odpowiadamy w dużym stopniu za np. emisje CO2 i topnienie lodowców, a jak widzimy, w pierwszej kolejności zmiany klimatu dotykają najbiedniejsze społeczności z np. Afryki Subsaharyjskiej czy Azji Południowo-Wschodniej.

Czy kurczące się zasoby wodne są Twoim zdaniem najgroźniejszym skutkiem postępujących zmian klimatu? Dlaczego?
Trudno wskazać najgroźniejszy skutek zmian klimatu. Jeśli przyjrzymy się temu, co dzieje się na świecie: topnieniu lodowców, ekstremalnym suszom i powodziom, to woda zawsze jest główną „bohaterką”. Dlatego też poświęciłem jej książkę.

W swoim reportażu „Woda. Hstoria pewnego porwania” opisujesz zdarzenia i problemy, które dla czytelnika w Polsce mogą wydawać się bardzo odległe. Czy tak jest rzeczywiście?
Mamy w Polsce do czynienia z suszą, niedoborami wody, wysychającymi jeziorami, coraz bardziej zanieczyszczonymi rzekami. I mógłbym jeszcze długo wymieniać. Choć postawiłem na reportaż dotyczący globalnego problemu, to miałem taki cel, by w każdej z historii – bez względu czy dotyczy rolnictwa, przemysłu, np. kopalni, rynku IT, czy migracji klimatycznych, czy dzieje się w Meksyku, Iraku czy RPA każdy Polak mógł zobaczyć też Polskę. Bo choć opowiadam np. o ekstremalnie zanieczyszczonej rzece w Iraku to przecież łatwo przełożyć to na polskie warunki i przypomnieć sobie, co wydarzyło się, a właściwie wciąż dzieje się choćby na Odrze.

Czy był moment w trakcie zbierania materiałów do reportażu, w którym pomyślałeś sobie, że jest już za późno i że człowiek nie jest w stanie już nic zrobić? Czy miałeś takie chwile zwątpienia?
Ostatnie kilka lat składało się z chwil zwątpienia. Ale cały czas przypominałem sobie, że zabrałem się za ten temat z osobistych pobudek. Gdy urodził się mój syn, zdałem sobie sprawę, że przyjdzie mu żyć w wysychającej rzeczywistości. Według pesymistycznych scenariuszy w 2025 roku, gdy pójdzie do szkoły, niedoboru wody może doświadczyć trzy i pół miliarda ludzi. Zanim ukończy edukację, światowe zapotrzebowanie na wodę będzie o czterdzieści procent wyższe niż obecnie – spowodują to rosnąca populacja i produkcja żywności, a także coraz większe zużycie energii. Uznałem, że czas coś zrobić, a że zawodowo zajmuje się pisaniem, chciałem zabrać głos i pokazać problemy ludziom. Bo wciąż wierzę w zmiany.

Czy twoim zdaniem Polska jest przygotowana na zmiany kryzys wodny, tak w kontekście edukacji, rozumienia tematu, profilaktyki, ale i wdrażania konkretnych działań?
Myślę, że przed nami dużo pracy. Daleko nam np. do Izraela, gdzie zakorzeniła się kultura poszanowania wody, w całym kraju rozmieszczone są tablice, które przypominają o oszczędzaniu wody, każde dziecko uczy się tego już w przedszkolu. Trzeba edukować najmłodsze pokolenia.

A jeśli chodzi o konkretne działania? Jeszcze raz przywołam katastrofę na Odrze, która pokazała, że nasze państwo w żaden sposób nie jest przygotowane do przeciwdziałania zmianom klimatu. Gdy zaczynałem pisać książkę, politycy szumnie ogłaszali specustawę antysuszową. Minęło kilka lat i wciąż jest „procedowana”. To ładne słowo oznacza, że jej nie ma. Wierzę jednak w społeczeństwo – mamy wielu aktywistów, którzy poświęcają energię wodzie i mam nadzieję, że ich głosy przebiją się do głównego nurtu.

Z jaką refleksją, głównym przesłaniem zakończy czytelnik lekturę Twojego najnowszego reportażu?
Najlepiej, by każdy sprawdził to sam. Chciałbym, by książka zachęciła ludzi choćby do małych zmian. Od nich zaczyna się rewolucja.

Zamów kuriera

Spakuj swoje ubrania w karton i zamów bezpłatnego kuriera, który je od Ciebie odbierze.

Zamów
lub

Oddaj stacjonarnie

Przynieś ubrania do salonu 4F – zbiórka prowadzona jest w każdym naszym sklepie – i wrzuć do specjalnego pojemnika oznaczonego logo 4F Change.

Oddaj