Krótka historia torebki plastikowej
Historia torby na zakupy zaczęła się dobrze, bo od takiej brązowej, z grubego papieru, którą znamy z amerykańskich filmów. Jednak w 1965 roku szwedzki inżynier, Gustav Thulin Sten wymyślił i opatentował jej polietylenową wersję, która była wytrzymała, a do tego złożona, mieściła się w kieszeni. O ironio, foliówka została wymyślona jako ekologiczna alternatywa dla toreb z materiałów naturalnych, bowiem już w latach 60. XX w. zorientowano się, że produkcja papieru przyczynia się do nadmiernej wycinki lasów, a uprawy bawełny wymagają olbrzymich ilości wody. Jednak Stenowi nie przyszło do głowy, że torebka plastikowa będzie wykorzystywana jednorazowo. Z uwagi na to, że koszty jej produkcji były bardzo niskie, zaczęto rozdawać konsumentom reklamówki za darmo, a my przyzwyczailiśmy się, że nie trzeba o nie dbać, bo za każdym razem dostaniemy nową. I tak ekologiczna alternatywa przerodziła się w ekologiczną zmorę.
Foliówka w liczbach
Wyprodukowanie torby foliowej zajmuje mniej więcej sekundę, a średni czas jej użytkowania to zaledwie 20 minut. Tyle w przybliżeniu zajmuje nam spakowanie zakupów i przewiezienie ich do domu. To niespełna półgodzinne życie torby nie kończy się jednak w momencie jej opróżnienia. Reklamówka rozkładać się będzie bowiem od 100 do 500 lat… A może nawet dłużej? W końcu jeszcze nikt nigdy nie „przeżył” torby foliowej, której produkcja rozpoczęła się jakieś 60 lat temu! Każda jedna wyprodukowana do tej pory torba foliowa w takiej czy innej formie wciąż istnieje.
Reklamówka a środowisko naturalne
Plastik zalewa otaczający nas świat, a zużyte torebki foliowe znajdziemy wszędzie – w lesie, w rzekach, zaczepione o gałęzie drzew, wysypujące się z koszy na śmieci (niestety często nie z żółtego pojemnika). Największy wpływ mają one na zwierzęta, zwłaszcza te morskie. Szacuje się, że co roku do mórz i oceanów trafia ok. 50 tysięcy ton toreb foliowych. Na Oceanie Spokojnym, pomiędzy Kalifornią a Hawajami, dryfuje olbrzymia wyspa śmieci, złożona głównie plastikowych odpadów, tzw. Wielka Pacyficzna Plama Śmieci. Druga podobna znajduje się pomiędzy Hawajami a Japonią.
Żółwie, delfiny, ryby i ptaki giną, dusząc się nimi albo umierając z głodu, bo reklamówki, które pomyliły z jedzeniem, zapychają im żołądek. W ten sposób umiera rocznie ponad milion ptaków i około 100 000 ssaków. Ale niebezpieczne są nie tylko duże kawałki plastiku. Polietylen w trakcie rozkładu przemienia się w pył, który zmieszany z wodą, tworzy toksyczną zawiesinę zjadaną przez ryby. Pewnie większość z nas kojarzy smutne zdjęcie Justina Hofmana, które przedstawia konika morskiego trzymającego patyczek do uszu i dryfującego po wodach Indonezji. To wyjątkowo wymowny symbol zanieczyszczenia środowiska naturalnego plastikiem.
Czy recykling jest rozwiązaniem?
Tak… I nie 😉 Przede wszystkim recykling powinien być zawsze ostatecznością, a naszym głównym celem – nieprodukowanie śmieci. Choć torebki foliowe można poddawać recyklingowi, to jest on mało opłacalny dla recyklera. Tworzywo, z którego są zrobione, jest bardzo cienkie i lekkie, co utrudnia jego przetwarzanie. Co więcej, plastiku nie da się przerabiać w nieskończoność i recykling to w zasadzie downcycling. Po każdej obróbce powstaje surowiec mniej wytrzymały i gorszej jakości. Oczywiście dobrze jest poddawać torebki recyklingowi, ale jeszcze lepiej z nich nie korzystać, zwłaszcza że do recyklingu trafia zaledwie 10% z nich.
A co z torbami biodegradowalnymi?
Wydawałoby się, że biodegradowalne reklamówki, które pojawiły się w sklepach, są zrównoważoną alternatywą dla tradycyjnych foliówek. Niestety wygląda na to, że to tylko sposób na uspokojenie sumienia konsumentów, a w rzeczywistości tego rodzaju torebki wcale nie są bardziej ekologiczne. Torby biodegradowalne, których głównym składnikiem jest skrobia ziemniaczana, ulegają rozkładowi jedynie w określonych warunkach. Niezbędna jest odpowiednia ilość dwutlenku węgla, wody i tlenu, a także obecne w ziemi bakterie. Powoduje to, że znacząco tracą one na ekologicznej wartości, a ich rozkład trwa często dużo dłużej niż jest to zakładane. Istnieją również tajemniczo brzmiące torby oksydegradowalne, które są już klasyczną „ekościemą”. Takie torby, zrobione z mieszanki polimerów i skrobi, nie rozkładają się, a rozsypują w drobny pył. Dostaje się on do atmosfery oraz do wód powierzchniowych, a stamtąd do organizmów żywych. Jest niewidoczny gołym okiem i trudniejszy do usunięcia niż zwykły plastik.
Próby walki z torebkami foliowymi na świecie
Walka z torbami foliowymi opanowała już cały świat. Całkowity zakaz dystrybucji reklamówek obowiązuje m.in. w Australii, na Alasce, w Japonii, w Nowej Zelandii i RPA. Chiński rząd zakazał rozdawania darmowych toreb w sklepach i supermarketach. W Delhi, stolicy Indii, w których problem śmieci jest wyjątkowo widoczny, wprowadzono całkowity ban na torebki foliowe. Za jego złamanie grozi kara do pięciu lat więzienia i ok. 100 tysięcy rupii.
Opłata recyklingowa w Polsce
Od 1 stycznia 2018 roku obowiązuje w Polsce tzw. opłata recyklingowa. Jest ona wynikiem przepisów wprowadzonych przez Unię Europejską, które zobowiązują kraje członkowskie do znacznego obniżenia poziomu zużycia torebek. Oznacza to, że każda wydawana przez sklep reklamówka o grubości do 50 mm kosztuje 20 groszy plus VAT. Niestety z tej opłaty wyłączone są tzw. zrywki – cieniutkie (poniżej 15 mm) torby foliowe, w które wciąż można pakować owoce, warzywa i pieczywo. Opłata przyniosła skutek, bo zużycie toreb plastikowych spadło w kraju 30-krotnie. Jednak mimo rosnącej świadomości, wciąż wielu konsumentów na potęgę korzysta ze zrywek, wkładając do nich każde pojedyncze jabłko, banana i marchewkę.
Czy powinniśmy więc wyeliminować plastik całkowicie?
I czy da się to zrobić? Nie do końca. Pod pewnymi względami plastik nie ma sobie równych. Pomaga zachować świeżość produktów spożywczych przywożonych z drugiego końca świata, sterylność lekarstw pakowanych w blistry, a bez gumowych rękawiczek trudno wyobrazić sobie pracę lekarza. Torebka foliowa jest jednak tym rodzajem plastiku, który najłatwiej zastąpić – zakupy można nosić w wielorazowych torbach bawełnianych, owoce pakować do lnianych woreczków, a wędliny i ser kupować na wagę do własnego pojemnika. Należy przy tym jednak pamiętać, że torby bawełniane są bardziej ekologiczne, tylko jeżeli używane są naprawdę wielokrotnie!
Największym problemem nie jest plastik sam w sobie, ale nadmierna, niepohamowana konsumpcja, która każe nam kupować kolejne niepotrzebne rzeczy i brać za każdym razem nową torebkę podczas zakupów (albo, co gorsza, oddzielną torebkę na każdy jeden owoc i warzywo). Niech więc krokiem w kierunku zmiany będzie niebranie plastikowych torebek w sklepach, a jeśli musimy to zrobić – wielokrotne ich wykorzystywanie.